NARASTANIE PRZEMOCY
Przemoc ludzi niesprawiedliwych względem wierzących w Boga przenika cały Stary Testament oraz całe dzieje chrześcijaństwa, od narodzin po dzień ukrzyżowania Chrystusa. Syn Boży zapowiedział także swoim uczniom, Jego Kościołowi, że na tej ziemi nigdy nie zazna pokoju. Musimy być świadomi, że jedynym sposobem, by odnieść zwycięstwo w tej wielkiej walce z przemocą, jest zjednoczenie z Bogiem. Chrześcijanie nie zdołają przezwyciężyć wyzwań stawianych dzisiaj przez świat, jeśli będą się odwoływać do narzędzi politycznych, do praw człowieka czy do poszanowania wolności religijnej, otwarcia na świat, zwłaszcza na świat islamu, etc. Jedyną prawdziwą skałą człowieka ochrzczonego, żyjącego sakramentami, jest czytanie Pisma Świętego, Tradycji, modlitwa i spotkanie z Jezusem Chrystusem w życiu codziennym. Ludzie mocni na modlitwie są niezatapialni. Jezus zaczął swoją publiczną posługę od czterdziestu dni modlitwy na pustyni i zakończył życie krzykiem, który jest ostatnią modlitwą: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34).
Przemoc skierowana przeciwko katolikom nie jest zwykłą przemocą fizyczną. Posiada ona dzisiaj także charakter polityczny, ideologiczny i kulturowy: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). To prawda, że tak wielu wierzących w Jezusa Chrystusa w Afryce, Azji, na Bliskim Wschodzie i w innych miejscach, codziennie, za odwagę wierności Chrystusowi, znosi męczeństwo fizyczne, nie wyrzekając się wolności duszy dziecka Bożego.
Jednakże, prześladowanie katolików w Europie jest obecnie bardziej wyrafinowane, nie niszczy się jeszcze wierzących fizycznie, ale już rujnuje się nauczanie Jezusa i Kościoła, czyli fundamenty wiary, odwodząc dusze od wiary w samym kościele. Niektórzy stosując ideologiczną przemoc, wykorzystują autorytet kościoła, swoją pozycję w nim, błędnie interpretując Biblię w aspekcie miłosierdzia (np. kwestia przyjmowania uchodźców), chcą osłabić, zastraszyć i odpersonalizować wierzących, aby ich rozpuścić w społeczeństwie płynnym, bez płci, bez rodziny naturalnej, bez moralności, bez religii i bez Boga. Taka jest Europa dzisiaj. Napewno nie jest bezpieczna dla katolików. Nie ma więc większej pogardy w Kościele niż obojętność na boskie "znaki czasu". Ta podstępna wojna wynika z demonicznej nienawiści do Jezusa Chrystusa i do Jego prawdziwych świadków, chcących zachować wiarę i obyczaje przodków, zwłaszcza w Polsce. Bardzo łagodna jest diagnoza przemocy stosowanej wobec katolików, wyrażona przez Jan Paweł II w Lyonie, gdzie ostrzegał europejczyków przed zagrożeniem ze strony środowiska, które może nas uwięzić w amnezji, odwieść nas od wiary i pozostawić bezbronnymi wobec pełzających wyziewów bałwochwalstwa: „Oczywiście, dziś nikt nie rzuca was na pastwę dzikim zwierzętom, nie wydaje was na śmierć za to, że wierzycie w Chrystusa; czy jednak nie trzeba przyjąć, że niepostrzeżenie chrześcijanie poddawani są próbie w innej formie? Prądy myślowe, style życia, niekiedy nawet prawa sprzeczne z właściwym rozumieniem człowieka i Boga osłabiają wiarę chrześcijańską w życiu osób, rodzin i społeczeństwa. Chrześcijanie nie są już prześladowani, owszem, cieszą się wszelkimi swobodami; czy jednak nie jest realne niebezpieczeństwo, że ich wiara zostanie jakby uwięziona przez otoczenie, usiłujące zepchnąć ją w dziedzinę czysto prywatnego życia jednostki? Czy zupełna obojętność wielu ludzi wobec Ewangelii i jej wymagań moralnych nie jest obecnie pewną formą składania ofiar bożkom, którymi są egoizm, luksus, użycie i poszukiwanie przyjemności za wszelką cenę i bez ograniczeń? Takie formy nacisku albo pokusy mogą zabić duszę, nie uszkadzając ciała. Duch zła, który występował przeciwko naszym męczennikom, wciąż działa. Nadal usiłuje on innymi środkami odwrócić dusze od wiary” (Jan Paweł II, Co się stało z dziedzictwem waszych męczenników? Nabożeństwo ekumeniczne, Lyon, 4 października 1986, OR, nr 10/1986, s. 20).
Na Zachodzie, przemoc ta stała się jeszcze bardziej podstępna, zwłaszcza, że bardzo się pilnuje, żeby nie odsłonić swojego prawdziwego oblicza. Katolicka nauka o boskim miłosierdziu tak została spłaszczona przez panującą obecnie w Europie ideologię multi-kulti, problem przyjmowania nachodźców, że stała się wręcz orężem dewastacji poczucia bezpieczeństwa w katolickich rodzinach i całych narodach. Słowa Chrystusa w Ewangelii Jana są jednoznaczne: „Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, źe Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie o słowie, które do was powiedziałem: «Sługa nie jest większy od swego pana», jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał. Gdybym nie przyszedł i nie mówił do nich, nie mieliby grzechu. Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego grzechu. Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wy pełniło słowo zapisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu” (J 15,18-25).
A kto dzisiaj w Europie nienawidzi, bądź nie uznaje za Syna Bożego, Jezusa Chrystusa? Kto z Nim walczy?
Do przemyślenia, podam jeszcze jeden tekst Pisma Świętego - ostrzeżenie przed nauczycielami fałszu: "Wielu bowiem pojawiło się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem. Uważajcie na siebie, abyście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz żebyście otrzymali pełną zapłatę. Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce [Chrystusa], ten nie ma Boga. Kto trwa w nauce [Chrystusa], ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów" (2J 1, 7-11).
Katolicy powinni więc być czujni i strzec wielkiego dobra, które powierzył im Bóg. Powinni bronić się przed ideologią fałszywego miłosierdzia i ideologią "nowego patriotyzmu". Jan Paweł II modlił się na Jasnej Górze podczas Apelu: „Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam!” Powtórzyliśmy przed chwilą te słowa, które od czasu Wielkiej Nowenny przed tysiącleciem chrztu stały się Apelem Jasnogórskim Kościoła w Polsce. Powtarzam je wraz z wami, jako papież pielgrzymujący do mojej ojczystej ziemi. I powtarzam je także, kiedy jestem poza Polską, kiedy jestem w Rzymie. Jakże bardzo słowa te odpowiadają wezwaniu, które tyle razy słyszymy w Ewangelii: czuwajcie! Odpowiadając na to wezwanie samego Chrystusa pragniemy dzisiaj, i co wieczór w godzinie Apelu Jasnogórskiego, odpowiedzieć Jego Matce: Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam. Słowa te w sposób prosty i mocny zarazem wyrażają, co to znaczy być chrześcijaninem — na ziemi polskiej — zawsze — ale w sposób szczególny w tej przełomowej „milenijnej” epoce dziejów Kościoła i narodu. Być chrześcijaninem — to znaczy czuwać. Tak jak czuwa żołnierz na straży, albo jak czuwa matka przy dziecku, albo jak czuwa lekarz przy chorym. Czuwać — to znaczy strzec wielkiego dobra. Przy sposobności tysiąclecia chrztu uświadomiliśmy sobie z nową siłą, jak wielkim dobrem jest nasza wiara i jak wielkim dobrem jest całe to dziedzictwo ducha, które z niej bierze początek w naszych dziejach. Czuwać — to znaczy pamiętać o tym wszystkim. Mieć wyostrzoną świadomość wartości, jakie zawierają się w życiu każdego człowieka po prostu przede wszystkim dlatego, że jest człowiekiem. Dlatego, że został stworzony na obraz i podobieństwo Boga samego, dlatego, że został odkupiony Krwią Chrystusową. Czuwać — to znaczy pamiętać o tym wszystkim. Pamiętać za siebie i bardzo często, z reguły, za drugich. Za rodaków. Za bliźnich. (Jan Paweł II, Czuwanie z młodzieżą na Jasnej Górze 5 czerwca 1979)
Wyrafinowane formy zła przenikające świat i Kościół Chrystusowy są coraz bardziej zdradzieckie. Człowiek wierzący, który na chwilę uśnie, wpadnie w szatańską pułapkę, tym groźniejszą, że tak przyjemną. Vigilate et orate, ut non intretis in tentationem" (Mt 26, 40-41).